Jeden z brytyjskich start-upów ma zamiar zrewolucjonizować transport lotniczy. Droneliner zatrudnił doświadczonych konstruktorów z Airbusa i planuje stworzyć ogromnego drona cargo o nośności nawet do 350 ton. Jednak koszty tego przedsięwzięcia są ogromne, a jego realizacja stoi pod znakiem zapytania.
Droneliner chce zrewolucjonizować transport lotniczy
Żadne samoloty nie były w stanie przewozić większych ładunków niż Antonow An-225 „Mrija„. W ładowni tej sześciosilnikowej olbrzymki mieściło się nawet do 250 ton ładunku. Pod koniec lutego ubiegłego roku jedyny zbudowany egzemplarz An-225 został zniszczony podczas ataku Rosji na Ukrainę. Prawdopodobieństwo jego odbudowy, na co liczyła Ukraina, wydaje się być utopią.
Jak informuje portal Aero, brytyjski start-up „Droneliner” zamierza pobić rekord “Mriji” i zaprezentował dwie koncepcje ogromnych dronów transportowych, które mają zrewolucjonizować globalny rynek przewozów lotniczych.
W zespole znaleźli się doświadczeni inżynierowie, wcześniej zajmujący często kluczowe stanowiska w Airbusie. Przykłady to Dr Behrouz Barzegar, który pełnił funkcję głównego projektanta aerodynamiki dla A380 i transportera wojskowego A400M, oraz były główny inżynier A340 i A380 dla Wielkiej Brytanii, John Roberts.
Czytaj też: Amazon wprowadza dostawy dronami w Europie!
Czy projekt ma szanse na powodzenie?
Droneliner DL200 oraz większy brat DL350, wyposażone w turbośmigła najnowszej generacji, kompatybilne z wodorem i wspomagane elektrycznym silnikiem na ziemi, mają obniżyć koszty transportu lotniczego o ponad 70 procent w porównaniu do obecnych standardów.
Podczas gdy DL200 jest zaprojektowany do przewożenia do 200 ton ładunku, DL350 ma pomieścić aż 350 ton towaru przy maksymalnej masie startowej około 600 ton. Droneliner podaje, że oba modele mają zasięg 12 000 kilometrów.
Brzmi ambitnie. Niemniej jednak warto przyjrzeć się dokładniej szczegółom, dzięki którym Droneliner zamierza zrealizować swoje plany. Brytyjczycy wykorzystują kilka aspektów nowoczesnej konstrukcji lotniczej, łącząc je z konstrukcyjnymi korzyściami związanymi z bezzałogowym statkiem powietrznym.
Jak informuje portal Aero, obydwa modele, zarówno „mały” DL200, jak i większy DL350, posiadają odchylone skrzydła o dużej wydłużonej powierzchni. Droneliner wskazuje też na najnowsze turbośmigła o wysokim stosunku ciągu do strumienia bocznego. Podczas gdy DL350 będzie miał dwie pary silniki na pylonach z tyłu, DL200 ma być wyposażony tylko w jedną.
Droneliner wyposaża ogromne frachtowce w elektryczne silniki zamontowane na kołach, które pomogą w manewrowaniu na ziemi. Mają one również wspomagać start, przyspieszając drony do 130 km/h. Aby odpowiednio dostosować stosunek ciągu do masy, drony skonstruowane są z włókna węglowego. Przestrzeń ładunkowa została podzielona na trzy poziomy i nie jest potrzebne miejsce na kokpit.
Autonomiczne drony przyszłością
Droneliner planuje wykorzystać kontenery 20-stopowe, analogicznie do stosowanych w transporcie morskim, ale niekoniecznie wykonanych ze stali, a z tworzywa sztucznego. Puste jednostki mają ważyć zaledwie 400 kilogramów – około 80 procent mniej niż ich metalowe odpowiedniki.
Podczas gdy w modelu DL200 ma się zmieścić do 40 takich pojemników, Droneliner projektuje DL350 dla maksymalnie 70 specjalnych kontenerów. Jak informuje portal Aero, aby uzyskać maksymalną efektywność wykorzystania przestrzeni, kadłuby obu „robotycznych samolotów” są przekrojowo prostokątne.
Czytaj też: Inflacja w UK spada szybciej od oczekiwań! Cięcia stóp coraz bliżej
Mike Debens, dyrektor programu Droneliner, zakłada, że przynajmniej jedna z dwóch koncepcji DL powstanie „do końca tej dekady”. Tak przynajmniej stwierdził w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „The Sun„. Aby to możliwe było, Debens i jego zespół nie zajmują się już teraz tylko aspektami technicznymi, ale także kwestiami prawno-regulacyjnymi.
Manager zaznacza, że „nie można wymagać od ludzi, aby 600-tonowy samolot przelatywał nad ich domem, gdy nie ma na pokładzie nikogo”. Trasy lotów tych gigantycznych dronów nie powinny zatem prowadzić przez zaludnione obszary. Zakazane będą też starty i lądowania na tradycyjnych lotniskach. Zamiast tego Droneliner planuje korzystać z opuszczonych lotnisk wojskowych.
Czy projekt Droneliner kiedykolwiek stanie się rzeczywistością, zależy jednak nie tylko od technicznej wykonalności i regulacyjnych przeszkód, ale głównie od finansów. Szef programu, Debens, już teraz szacuje koszty budowy i pierwszego lotu prototypu na ponad dziesięć miliardów dolarów. Skąd te miliardy mają pochodzić? To nie jest jeszcze do końca jasne.
Znajdziesz nas w Google NewsSamolot Mrija odbudowany! Niestety na razie tylko wirtualnie
Jeden komentarz