Panamski też przyblokowany! Maersk przesiada się na pociągi
Statki Maersk zawracają jeszcze przed wejściem do kanału, a ładunek jest przemieszczany na pociągi w Panamie
Maersk przestaje wysyłać statki przez Kanał Panamski i przesiada się na pociągi. Susza w Panamie stanowi drugi duży problem dla światowego transportu morskiego. Pierwszym są działania rebeliantów Huti, które zmuszają armatorów do unikania Morza Czerwonego.
Maersk wybiera pociągi zamiast żeglugi
Duński przewoźnik morski Maersk ogłosił, że przestaje korzystać z Kanału Panamskiego. Powodem są susza i niski poziom wody w jeziorze Gatun, co skłoniło władze Kanału Panamskiego (ACP) do ograniczenia wagi i ilości jednostek, które mogą przepłynąć przez kanał. Jak informuje portal Zdopravy, statki Maersk zawracają jeszcze przed wejściem do kanału, a ładunek jest przemieszczany na pociągi w Panamie.
Zmiana dotyczy trasy OC1, łączącej wschodnie wybrzeże USA z Oceanią. Maersk nazywa około 80-kilometrowy transport towarów pociągiem między jednym a drugim brzegiem Panamy „lądowym mostem”.
Funkcjonują dwie oddzielne pętle, jedna atlantycka i jedna pacyficzna. Statki pacyficzne zawracają w Balboa w Panamie, wyładowują ładunek zmierzający do Ameryki Łacińskiej i Północnej, a zabierają ładunek zmierzający do Australii i Nowej Zelandii. Statki atlantyckie zawracają w Manzanillo w Panamie, wyładowują ładunek zmierzający do Australii i Nowej Zelandii, a zabierają ładunek zmierzający do Ameryki Łacińskiej i Północnej – wyjaśnia firma na swojej stronie.
Jak informuje portal Zdopravy, jednocześnie przewoźnik zaznacza, że niektóre jego statki mogą być opóźnione. Nie jest jeszcze jasne, jak długo potrwa nowy model transportu. Według ekspertów sytuacja może się jeszcze pogorszyć z powodu zjawiska meteorologicznego El Niño, co może prowadzić do pogłębiania deficytu opadów i suszy.
Problemy światowej żeglugi
To obecnie druga duża komplikacja dla światowego transportu morskiego. Pierwszą stanowi działalność rebeliantów Huti, która zmusza armatorów do wycofania jednostek z Morza Czerwonego i Kanału Sueskiego. Parę dni temu Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przeprowadziły skoordynowane naloty na cele związane z bojownikami. Celami były węzły logistyczne, systemy obrony powietrznej i składy broni.
First footage of explosions in Yemen pic.twitter.com/YfkNRSU9S7
— Dagny Taggart (@DagnyTaggart963) January 11, 2024
Po zdecydowanych atakach USA i Wielkiej Brytanii na pozycje Huti w Jemenie, reakcje międzynarodowe nie kazały na siebie długo czekać. Szczególnie głośny był głos Iranu, który stanowczo potępił te działania. Iran, znany ze swojego wsparcia dla Huti, określił naloty jako „arbitralne” i wskazał na ich naruszenie suwerenności i integralności terytorialnej Jemenu, podkreślając, że działania te stoją w sprzeczności z międzynarodowym prawem.
Czytaj też: Zemsta Zachodu na Huti. Naloty na punkty logistyczne w Jemenie
Rzecznik irańskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Nasser Kanaani, wyraził głębokie zaniepokojenie skutkami tych ataków. Podkreślił, że działania militarne USA i Wielkiej Brytanii tylko zwiększą niestabilność i niepewność w regionie. Iran, jako regionalna potęga i sojusznik Huti, widzi w tych atakach próbę osłabienia pozycji swoich sojuszników w Jemenie, co może przyczynić się do dalszego zaostrzenia konflikt.
Znajdziesz nas w Google NewsStrażnik Dobrobytu już działa! Sojusznicy USA wycofują się rakiem