DrogowyKolejowyLotniczyMorskiTransport

Susza, protesty, ataki Huti i wojna. Branża TSL nie ma lekko…

Do łask powracają Nowy Jedwabny Szlak i przewozy kolejowe

Obecnie trwająca wojna na Ukrainie, długotrwałe ograniczenia żeglugowe w Kanale Panamskim z powodu suszy, protesty przewoźników w Polsce, Niemczech i innych krajach UE, oraz ataki Huti na statki na Morzu Czerwonym zmuszające największych armatorów do omijania tej trasy i mają poważny wpływ na międzynarodowy transport. 

Ataki Huti powodują zakłócenia w transporcie

Stawki frachtu morskiego i kolejowego rosną, przewoźnicy alarmują o braku kontenerów do załadunku, a ataki Huti na statki na Morzu Czerwonym wyraźnie wskazują na problemy związane z bezpieczeństwem dostaw. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje zbliżający się Chiński Nowy Rok, który spowoduje nawet czterotygodniowy zastój w fabrykach i transporcie. Wszystko to skutkuje wzrostem kosztów i opóźnieniami w dostawach towarów do Europy, co w końcu może odczuć europejski konsument.

Branża TSL przechodzi w tej chwili bardzo silne zakłócenia, związane z jednej strony z sytuacją geopolityczną, a z drugiej strony z warunkami hydrometeorologicznymi. Mówimy tu o paraliżu transportu lotniczego na lotniskach w związku ze śnieżycami i o tym, że w Kanale Panamskim sytuacja hydrologiczna nie pozwala na przepływanie dużych statków. Z drugiej strony mamy też sytuację geopolityczną, przede wszystkim Bliski Wschód, gdzie kolejne serwisy są wyłączane i powodują zakłócenia w transporcie morskim. Dalej przedłużająca się sytuacja związana z wojną w Ukrainie i dalsze embarga oraz sankcje w kierunku Rosji powodują, że dla wszystkich spedytorów, logistyków i osób zajmujących się realizacją zleceń transportowych na pewno stanowi to bardzo duże wyzwanie zawodowe, niejako sprawdzian kompetencji – wymienia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Joanna Porath, prezeska zarządu AC Porath.

Czytaj też: Przez ataki Huti stawki frachtowe mogą wzrosnąć nawet o 200%!

Huti już od listopada dokonują ataków na statki handlowe przemieszczające się przez Morze Czerwone. Rebelianci twierdzą, że ich działania są wsparciem palestyńskiego Hamasu w walce przeciwko Izraelowi. Ostrzegają, że ataki na statki będą kontynuowane, dopóki Izrael nie wstrzyma ofensywy w Gazie. Największe firmy zajmujące się żeglugą kontenerową, takie jak duński Maersk, niemiecki Hapag-Lloyd, francuski CMA CGM oraz Mediterranean Shipping Company (MSC), ogłosiły zawieszenie wszystkich operacji żeglugowych przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Przewoźnicy podjęli decyzję o skorzystaniu z dłuższej trasy poprzez południowoafrykański Przylądek Dobrej Nadziei. Dodatkowo, koncerny naftowe BP i Shell również wstrzymały przepływ tankowców przez Morze Czerwone.

Sytuacja na Bliskim Wschodzie powoduje, że morscy armatorzy wycofują swoje statki z Morza Czerwonego. To oczywiście przekłada się na czas routingu takiego statku – mówi prezeska zarządu AC Porath.

Kluczowy szlak transportowy

Ataki Huti na statki najczęściej mają miejsce w cieśninie Bab al-Mandab, znanej jako Brama Łez, która łączy Zatokę Adeńską z Morzem Czerwonym, stanowiąc kluczowe ogniwo na trasie do Kanału Sueskiego i dalej na Morze Śródziemne. Ta trasa, znana jako najszybsze połączenie między Azją a Europą, jest jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków żeglugowych na świecie, obsługując kilkanaście procent światowego handlu.

Zrezygnowanie z tej trasy zmusza statki do wybierania znacznie dłuższej drogi wokół Afryki. Na przykład podróż kontenerowcem z Singapuru do Rotterdamu wokół Przylądka Dobrej Nadziei oznacza dodatkowe 3,5 tysiąca kilometrów. To z kolei skutkuje wzrostem kosztów i wydłużeniem czasu dostawy towarów do Europy, co w ostatecznym rozrachunku może wpłynąć na konsumentów w Europie.

Większość towarów wprowadzanych do obrotu pochodzi w tej chwili z Chin. A obecna sytuacja pewnie przełoży się też na ostateczne ceny tych produktów, bo jeżeli importerowi cena będzie rosła, to on musi nadrobić ten wzrost, podnosząc marżowość. Dlatego wszyscy – jako ostateczni odbiorcy tych produktów – będziemy musieli niestety ponieść tę finalną cenę. Należy się także spodziewać, że będą problemy związane z ubezpieczaniem takich towarów, ponieważ armatorzy wybierają proaktywnie, czyli w zależności od tego, w jaki sposób dany transport się odbywa, czy będą w tej chwili przepływać przez Morze Czerwone, czy nie. Tutaj będzie też problem z tytułem ubezpieczenia cargo, czyli czy importer ma wpływ na zmianę routingu przez armatora, czy nie ma wpływu, oraz to, co będzie włączane i wyłączane z tych obostrzeń właśnie przede wszystkim w zakresie ubezpieczenia cargo – mówi Joanna Porath.

Czytaj też: Ataki na Huti windują ceny ropy. Szlaki handlowe przez Morze Czerwone zagrożone

Jak dodaje prezeska zarządu AC Porath, utrudnienia w transporcie morskim przez Kanał Sueski i niepewność związana ze wzrostem stawek frachtu doprowadziły do tego, że firmy z branży TSL już zaczęły szukać alternatyw.

Znowu powraca do łask Nowy Jedwabny Szlak i przewozy kolejowe. Wszyscy szukamy dzisiaj alternatyw, innych możliwości – już nawet niekoniecznie tańszych, ale przede wszystkim bardziej bezpiecznych – podkreśla ekspertka.

Chiński Nowy Rok sprawy nie poprawi

Nadchodzący Chiński Nowy Rok, rozpoczynający się 10 lutego br., dodatkowo komplikuje sytuację w transporcie międzynarodowym. Obchody święta trwają zazwyczaj około dwóch tygodni, ale przestoje w zakładach produkcyjnych mogą się przedłużyć nawet do czterech tygodni z powodu urlopów pracowników i czasu potrzebnego na wznowienie procesu produkcyjnego. Ostatni fracht z Chin zazwyczaj wypływa na początku lutego, jednak obecnie czas dotarcia do portu docelowego może się wydłużyć o dodatkowe dwa–trzy tygodnie.

W momencie, kiedy te statki będą wypływały z opóźnieniami, a na dodatek będą jeszcze płynąć dłuższą drogą dookoła Afryki, to oczywiście będzie miało wpływ na rynek transportowy. Wszystkie te kwestie będą miały silny wpływ przede wszystkim na ceny transportu, a w drugiej kolejności na niepewność rynkową, która się pojawia. Obecną sytuację można porównać do problemów, jakie miały miejsce na początku pandemii COVID-19, kiedy mieliśmy paraliż komunikacyjny i transportowy – mówi Joanna Porath.

Rebelianci Huti „przez przypadek” zaatakowali… rosyjski tankowiec

Znajdziesz nas w Google News

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button