LotniczyTransport

Modlin Python Silly Walk, czyli zarząd Modlina i jego pomysł na konkurowanie z ościennymi hubami

Zarząd Modlina ma pomysł tak dalece innowacyjny, że trudno rozstrzygnąć, czy jest on jedynie przejawem dalece posuniętej ignorancji opartej o lata budowania doświadczenia i kompetencji w sektorze lotniczym, czy też próbą przeniesienia dyskusji na grunt satyryczny w stylu Monty Pythona.

Podróż z przesiadką i zero stresu? Zarząd Modlina wie, jak to naprawić!

Wybierasz się z podróż lotniczą. Niestety, z dogodnego dla Ciebie lotniska nie ma lotu bezpośredniego, a to oznacza przesiadkę. Już masz kupić bilet z przesiadką na dużym zagranicznym lotnisku (bo Polska przecież ma nie mieć takiego własnego), a choć lecisz dwoma liniami lotniczymi, to nie martwisz się o bagaż ani o to, że pierwszy samolot się spóźni i nie zdążysz na przesiadkę. Swój bagaż nadajesz na pierwszym lotnisku i odbierasz dopiero na lotnisku docelowym, a w przypadku opóźnienia pierwszego samolotu Twój przewoźnik (który odpowiada za całą podróż) musi Ci zapewnić transport alternatywny do lotniska docelowego. Co więcej, jeśli musisz długo czekać, to również Twój przewoźnik musi zapewnić Ci hotel i wyżywienie, bo tak stanowią wymogi Rozporządzenia nr 261/2004. 

Ale zaraz… Jest jeszcze innowacyjna, alternatywna oferta zbudowana na bazie koncepcji zarządu lotniska w Modlinie! To niespotykany na skalę światową ewenement, unikatowa oferta wielu atrakcji dla pasażera z troską o jego kondycję fizyczną, kreatywność i budowanie odporności na stress. Tego w pierwszej opcji brakuje.

Sam zarząd Modlina w niedawno udzielonym wywiadzie opisuje swoją koncepcję tak:

Wydaje nam się, że jesteśmy w stanie stworzyć synergię między portem wyłącznie low-costowym Warszawa-Modlin a lotniska hubowym, jakim jest Lotnisko Chopina. Kolej jest niezawodna, dojazd między dwoma portami nie byłby długi. Pasażer mógłby przylecieć do Modlina, wsiąść w pociąg, który w godzinę dojedzie do Lotniska Chopina, z którego podróżny kontynuowałby podróż tradycyjnymi liniami lotniczymi do portu nieznajdującego się w siatce połączeń przewoźnika LCC. Takie połączenia kombinowane z kolejową przesiadką są często bardziej efektywne kosztowo niż bezpośrednie przełączenia lotnicze. Koncepcja duoportu jest zasadna i byłoby to dobre rozwiązanie dla pasażerów.

Jak ma wyglądać „dobre rozwiązanie dla pasażerów” w praktyce?

Załóżmy, że lecisz z Katowic do Nowego Jorku. Najpierw kupujesz bilet w Ryanair z Katowic do Modlina, (bo tylko ten przewoźnik operuje w Modlinie), a potem bilet w PLL LOT z lotniska Chopina w Warszawie do Nowego Jorku. Musisz kupić dwa oddzielne bilety, które nie mają ze sobą nic wspólnego, bo przecież LOT z Ryanair nie łączą żadne umowy typu Code Share ani też nie są członkami tego samego sojuszu lotniczego. Masz szczęście – udało Ci się kupić bilet od Ryanair w sensownej cenie, ale cena biletu LOT… Do tego nawet rozkład pasuje, bo planujesz przylecieć do Modlina kilka godzin przed planowanym odlotem samolotu LOT z lotniska Chopina do Nowego Jorku. Bajka.

Zobacz także: Pociągiem prosto na lotnisko w Modlinie. Jest umowa na projekt

Pakujesz walizkę na pobyt w Stanach. Zaraz – jaką walizkę? Przecież Ryanair już nawet za większy bagaż podręczny życzy sobie słonej dopłaty do biletu, a co dopiero mówić o walizce, którą należałoby jeszcze nadać jako bagaż rejestrowany (przewożony pod pokładem samolotu). Przełykasz dumę i sięgasz głęboko do kieszeni, aby dokupić w Ryanair możliwość przewozu dużej walizki, bo przecież bez niej nie polecisz? Uświadamiasz sobie, że nagle zrobiło się drogo, bardzo drogo, ponieważ po dokupieniu walizki bilet Ryanair z Katowic do Warszawy przestał być okazyjnie tani, a wręcz zrobił się nieziemsko drogi. Cóż, to w końcu podróż lotnicza, a nie naziemna.

Mało czasu, ale przynajmniej nie można nawet rozprostować nóg

Gdy przychodzi dzień podróży, udajesz się na lotnisko w Katowicach, gdzie się odprawiasz i nadajesz bagaż w postaci swojej walizki w check-in na lotnisku. Wsiadasz na pokład samolotu Ryanair, aby spokojnie usiąść i rozprostować nogi. Rozprostować nogi? Nie, tu fotele są tak gęsto ustawione, że nawet Ethan Hunt nie dałby rady. Teraz doceniasz zajęcia z jogi, na którą namówiła Cię rok temu koleżanka. Gdy zbliża się planowana godzina startu, dowiadujesz się, że lot będzie opóźniony, bo na Lotnisku w Modlinie jest mgła. Cóż, ta niedogodność to jedynie niewielka cena za dodatkową atrakcję w postaci możliwości podziwiania z lotu ptaka walorów przyrody w dolinie trzech rzek, gdzie leży lotnisko w Modlinie.

Zobacz także: Ekspert nie ma złudzeń! Polskie lotniska czeka gwałtowny rozwój

Gdy w końcu startujesz z Katowic, a ostatecznie zbliżasz się do lądowania na lotnisku w Modlinie, na skutek opóźnienia zostaje Ci już niebezpiecznie mało czasu, aby dotrzeć na czas na lotnisko Chopina i zdążyć na lot do Nowego Jorku. Zaczynasz odczuwać stres, ale przecież to naturalna okazja, aby zastosować ćwiczenia i techniki antystresowe, których w Twojej firmie tak zawzięcie Cię uczyli w ramach wdrażania polityki Well-Being.

Zarząd Modlina chce walczyć z problemem niedoboru aktywności fizycznej

Gdy już lądujesz i możesz opuścić samolot, chcesz szybko, biegiem udać się do stacji kolejki, która zawiezie się na lotnisko Chopina. To nic, że z samolotu do stacji kolejki musisz przebić się przez ścianę deszczu pod wiatr, ostatecznie od dawna planujesz zacząć ćwiczyć na Runmageddon, aby zaimponować towarzystwu z pracy. Już biegniesz, przebijając się przez gęsto nabity tłum chroniący się przed deszczem w ciasnym terminalu, ale chwila! Przypomina Ci się, że musisz jeszcze odebrać walizkę! Niczym w futbolu amerykańskim zawzięcie przedzierasz się przez ten tłum, usiłując w międzyczasie dowiedzieć się, skąd możesz odebrać swoją walizkę. Masz biegi na orientację i escape room w jednym, ale w końcu udaje Ci się! Masz ją!

Zobacz także: Lotnisko Chopina bije rekord! Jest lepiej niż przed pandemią

Myślisz o koledze, który jednak kupił bilet z przesiadką w zagranicznym hubie. Pewnie teraz czeka spokojnie na przesiadkę, popijając herbatkę w jakiejś kafejce w strefie tranzytowej lotniska, a myśl o walizce nawet nie przejdzie mu przez głowę – w końcu to problem tamtego lotniska, tam ma być przeładowana z samolotu na samolot, a on nie musi się o to martwić. A i pewnie herbatka smakowałaby mu lepiej, gdyby najpierw pobiegał trochę na zewnątrz na wietrze i w deszczu. To kto tutaj jest twardy?

Masz szczęście – na kolejkę nie musisz długo czekać. Szarpiesz się z walizką, by załadować ją w tłumie wsiadających do kolejki. Może nawet uda się znaleźć miejsce siedzące i postawić jakoś blisko walizkę bez stresu, że się przewróci, kiedy tylko pociąg zahamuje. Podróż kolejką zajmuje Ci obiecaną godzinę, ale z uwagi na opóźnienie zostało niewiele czasu i dlatego dłuży Ci się niczym podróż koleją transsyberyjską.

Kto na lot z przesiadką wstaje, temu nikt pieniędzy nie oddaje

W końcu dojeżdżasz do stacji końcowej. Już dużo wcześniej stoisz przy wyjściu z pociągu, aby być pierwszym wysiadającym. Gdy pociąg zatrzymuje się, pędzisz na lotnisko, gdzie znów musisz nadać swoją walizkę w check-in jako bagaż rejestrowy, a tu tłum niemiłosierny i kolejki wszędzie i do wszystkiego. Przypominasz sobie przebitki z Polskiej Kroniki Filmowej, gdy pokazywano kolejki do sklepów w PRL. Co tam, ostatecznie te 28 milionów pasażerów, które rocznie obsługuje stołeczne lotnisko, musi się jakość pomieścić. Dałaś radę we Władysławowie na plaży w lipcu, to dasz i tutaj.

Zobacz także: Największy niskokosztowy przewoźnik wraca na lotnisko Chopina!

Stoisz w długiej kolejce z walizką do check-in i spoglądasz na kolejkę do kontroli bezpieczeństwa i nagle dociera do Ciebie – nie ma szans, aby zdążyć. Do odlotu zostało już tylko pięć minut. Przecież opóźnienie było nie z Twojej winy, to spóźnił się poprzedni samolot. Tak argumentujesz w kasie LOT, gdy chcesz zamienić bilet. Jednakże przewoźnik słusznie zauważa, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za punktualność lub jej brak u Ryanair, bo to nie jest przewoźnik zasilający połączenie LOT, czego wyrazem jest to, że nie lecisz na jednym bilecie. W takiej sytuacji, Rozporządzenie nr 261/2004 Cię nie dotyczy. Możesz jednak dochodzić na jego podstawie odszkodowania od Ryanair, ale tylko w zakresie opóźnienia jego lotu. A i to nie jest możliwe, bo opóźnienie nie było na tyle duże, żeby załapać się na kryteria zdefiniowane w Rozporządzeniu.

Dowiadujesz się, że co prawda następny lot do Nowego Jorku jest jutro, a także pojutrze, ale wszystkie bilety są już wyprzedane. Nie ma się co dziwić, sezon w pełni. Następny dostępny lot za trzy dni. Sprawdzasz w wyszukiwarce w internecie. Możesz jeszcze jutro rano polecieć z przesiadką we Frankfurcie, są jeszcze pojedyncze miejsca. Musisz jednak zapłacić za całą podróż, bo Twój bilet na połączenie LOT, na które się spóźniłaś nie ze swojej winy, ma już jedynie wartość sentymentalno-historyczną. Moment – nie ze swojej winy? Wprawdzie to Ryanair się opóźnił, i to też nie ze swojej winy, bo na lotnisku była mgła, a to też nie wina lotniska, ale ostatecznie kto wybrał taką opcję podróży? No to kto jest sobie winien?

Zobacz także: Potrzebna nam Wizja Polski, która będzie drogowskazem dla rozwoju państwa

Zarząd Modlina stworzył innowację na skalę świata, a może nawet wszechświata

Gdybyś wybrała podróż przez obcy hub na jednym bilecie, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Dotarcie do lotniska docelowego i zaopiekowanie się Tobą i twoim bagażem do tego czasu byłoby problemem linii lotniczej, a nie Twoim, jeśli zaistniałaby taka sytuacja, bez względu na czas opóźnienia. Z drugiej strony, pewnie by do niego nawet nie doszło, bo cały proces byłby zdecydowanie prostszy. Decydujesz się jednak polecieć jutro przez Frankfurt, a tę noc na własny koszt spędzić w hotelu, którego cena też powala. Szczyt sezonu ma swoje prawa.

Zamieniasz więc jeden dzień w Nowym Jorku na jeden dzień w stolicy Polski – Warszawie. Zamiast Empire State Building masz Pałac Kultury, a Łazienki Królewskie są przecież ładniejsze niż Central Park. Wieczorem nie idziesz na Broadway, tylko kroczysz Nowym Światem do Teatru Narodowego na patriotyczne przedstawienie. Żadnych pubów, wcześnie rano trzeba wstać. Tak oto przy okazji buduje się zamiłowanie do własnej kultury.

Zastanawiasz się tylko, jak zbudować kampanię PR, która będzie promowała taki model przesiadek i podróżowania zachwalany przez zarząd lotniska w Modlinie w kraju i za granicą. Jakieś chwytliwe hasło reklamowe, a może nawet spoty? To w końcu innowacja na skalę światową. Za jej opracowanie, Panowie powinni awansować do ministerstwa. Tylko jakiego? Może Ministerstwa Głupich Kroków? A co tam Monty Python! Masz już hasło czy slogan reklamowy zachęcający pasażerów do takich podróży (choć już z innego filmu): Let’s Go Full Monty!

Poglądy przedstawione w tekście są wyłącznie poglądami autora.

Czy CPK powstanie? Sztandarowa inwestycja PiS zagrożona

Znajdziesz nas w Google News

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button