Info z rynkuLotniczyTransport

John Barnett, sygnalista Boeinga, znaleziony martwy! Chciał zeznawać

Zagadkowa śmierć Johna Barnetta.

W branży lotniczej, gdzie bezpieczeństwo powinno być nienaruszalnym bastionem, tragiczna śmierć Johna Barnetta, byłego pracownika Boeinga, wywołuje burzę. Jego odważne doniesienia o rzekomym obniżaniu standardów przez giganta lotniczego rzucają nowe światło na praktyki firmy, którą dotąd uważano za symbol amerykańskiej innowacyjności i niezawodności. Czy ta tragedia to tylko wierzchołek góry lodowej w serii zaniedbań i błędów korporacyjnych?

  • Były menedżer ds. jakości Boeinga, John Barnett, znaleziony martwy po złożeniu zeznań przeciwko firmie.
  • Barnett ujawnił poważne problemy z jakością produkcji, w tym wady systemów tlenowych.
  • Jego śmierć wzbudza pytania o kulturę bezpieczeństwa i etyki w Boeing.

Tajemnicze „samobójstwo” kluczowego świadka w sprawie nieprawidłowości w Boeingu

John Barnett, długoletni pracownik Boeinga z 32-letnim stażem, zmarł w niejasnych okolicznościach tuż po tym, jak publicznie oskarżył firmę o stosowanie niebezpiecznych praktyk w produkcji samolotów.  Mężczyzna ujawnił, że Boeing świadomie używał części poniżej standardów oraz że systemy tlenowe w samolotach były wadliwe. A to z kolei mogło zagrażać bezpieczeństwu pasażerów. Co istotne, Barnett nie był „szeregowy pracownikiem”, ale od 2010 roku pracował jako kierownik ds. jakości w fabryce North Charleston gdzie produkuje się 787 Dreamliner. Natomiast od 2017 roku był na emeryturze.

Niemniej jednak niedługo przed swoją śmiercią, Barnett dostarczył kluczowe zeznania w procesie sądowym przeciwko Boeingowi, podkreślając swoje zarzuty. Niestety nie dokończył swoich zeznań, ponieważ jego ciało znaleziono w Charleston, gdzie miał kontynuować swoje zeznania. Jego zwłoki znaleziono w jego samochodzie na parkingu hotelowym i co równie zaskakujące – według wstępnych ustaleń, zmarł na skutek „zagadkowego samookaleczenia„.

Warto również dodać, że reakcja Boeinga na te oskarżenia była stosunkowo powściągliwa. Spółka wyraziła jedynie jedynie smutek z powodu śmierci Barnetta i przesłała wyrazy współczucie dla jego rodziny. Jednocześnie, dochodzenie w sprawie śmierci mężczyzny dalej jest prowadzone, aby wyjaśnić okoliczności tego tragicznego wydarzenia.

Szczegóły zeznań sygnalisty Boeinga. Zwracał uwagę na krytyczne usterki

Po zgłoszeniu niepokojących informacji dotyczących standardów bezpieczeństwa, John Barnett stał się centralną postacią w debacie o praktykach produkcyjnych Boeinga. Ponadto przed swoją śmiercią ujawnił, że w testach przeprowadzonych w 2016 roku na 300 systemach tlenowych, aż jedna czwarta z nich nie działała poprawnie. A to w sytuacji awaryjnej na pokładzie samolotu mogłoby mieć fatalne skutki dla pasażerów. Dodatkowo, Barnett opisał przypadki, w których do montażu samolotów używano części z pojemników przeznaczonych na złom, co stanowiło rażące naruszenie procedur kontroli jakości.

Mężczyzna wyjawił w rozmowie z The New York Times w 2019 roku:

Nie widziałem jeszcze samolotu z Charleston, który nazwałbym bezpiecznym i zdatnym do lot.

Czytaj również: Boeingi przewoźnika z Alaski nadal uziemione. Straty są ogromne

Te oskarżenia wywołały falę krytyki pod adresem Boeinga, zmuszając firmę do zmierzenia się z zarzutami dotyczącymi kultury organizacyjnej i procedur bezpieczeństwa. Sprawa zyskała dodatkowy wymiar, gdy Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) stwierdziła braki ponad 50 „niezgodnych” części w zakładzie w Charleston, co wydawało się potwierdzać niektóre z twierdzeń Barnetta.

Oskarżenia te doprowadziły do szerszego zainteresowania mediów i organów regulacyjnych, które zaczęły badać zarówno specyficzne przypadki ujawnione przez Barnetta, jak i szersze praktyki bezpieczeństwa w firmie. Śmierć Barnetta nastąpiła w krytycznym momencie, gdy jego zeznania mogłyby przyczynić się do zwiększenia presji na Boeinga, aby ten podjął bardziej zdecydowane kroki w celu zapewnienia bezpieczeństwa swoich samolotów.

Ciemne chmury nad Boeingiem. Coraz więcej usterek, coraz więcej nieprawidłowości

Nie można zapomnieć, że w styczniu, John Barnett skontaktował się z mediami, dzieląc się szczegółami dotyczącymi wyzwań, przed którymi stają inspektorzy kontroli jakości w Boeing. Z jego relacji dla TMZ wynikało, że inspektorom przydzielano zaledwie dwie godziny na wykrycie potencjalnych wad w dostawach od zewnętrznych producentów, co znacząco ograniczało ich możliwości przeprowadzenia dokładnych kontroli. Boeing odpowiedział na te oskarżenia, twierdząc, że chociaż zidentyfikowano kilka wadliwych systemów tlenowych opisanych przez Barnetta, to zostały one wyeliminowane z linii produkcyjnej, zapewniając, że żadne z nich nie znalazło się na pokładzie samolotów.

Czytaj również: Boeing chce się pozbyć ze swoich samolotów nazwy MAX. To i tak im nie pomoże

Dodatkowo, Barnett podjął kroki prawne przeciwko Boeingowi, wnosząc sprawę na podstawie ustawy AIR21, która ma na celu ochronę pracowników zgłaszających naruszenia standardów bezpieczeństwa w branży lotniczej. Twierdził, że jego próby podniesienia kwestii bezpieczeństwa w fabryce w Charleston negatywnie wpłynęły na jego karierę. Prawnicy przesłuchali Barnetta w tej sprawie, co miało miejsce krótko przed jego zaginięciem.

Tymczasem, Boeing borykał się z innymi problemami związanymi z bezpieczeństwem, szczególnie po incydencie z samolotem 737 Max, kiedy to podczas lotu doszło do odpadnięcia zatyczki drzwi. Takie wydarzenia tylko pogłębiały obawy dotyczące standardów bezpieczeństwa w firmie. „The New York Times” ujawnił, że według przedstawionych slajdów, Boeing nie przeszedł 33 z 89 audytów FAA związanych z produkcją modelu 737 Max. A to dodatkowo rzuca dodatkowe światło na wewnętrzne problemy z kontrolą jakości i bezpieczeństwem produkcji.

Coraz więcej problemów Boeinga. Czy firma odzyska utraconą reputację?

W poniedziałek, gdy Dreamliner 787 nagle stracił wysokość podczas lotu, raniąc kilkudziesięciu pasażerów. Incydent ten miał miejsce na trasie z Australii do Nowej Zelandii obsługiwanej przez LATAM, a pilot zgłosił chwilową utratę kontroli nad samolotem. Chociaż udało się bezpiecznie wylądować, przyczyny dramatycznego spadku pozostają niejasne, określone jedynie jako „zdarzenie techniczne” przez LATAM. Boeing natychmiast zareagował, deklarując wysiłki na rzecz zebrania więcej informacji, lecz ten wypadek dołącza do rosnącej listy problemów firmy.

Warto również dodać, że w lutym piloci United Airlines lecący 737 Max zgłosili problem z zacięciem się kontroli lotu podczas lądowania w Newark. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Dwa tygodnie temu, Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) zwróciła uwagę na problemy z systemem odmrażania w modelach 737 Max i 787 Dreamliner, które mogą powodować utratę ciągu silników. FAA zezwoliła na dalsze użytkowanie samolotów, a Boeing stwierdził, że problem nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa.

Na koniec – w zeszłym tygodniu Boeing otrzymał kolejne złe wieści: NTSB oświadczyła, że firma nie dostarczyła jeszcze dokumentacji procesu montażowego zamiennika zatyczki drzwi w samolocie Alaska Airlines. Powód? Te zapisy po prostu nie istnieją.

FAA stwierdziła, że problemy Boeinga z bezpieczeństwem i jakością wykraczają poza brak zdolności do wytworzenia odpowiedniej dokumentacji. Przeglądając proces produkcyjny i standardy Boeinga, administrator FAA, Mike Whitaker, wyjaśnił, że regulator znalazł problemy z „naprawdę ważnymi” aspektami linii produkcyjnej i montażowej Boeinga.

Firma zapewniła, że pracuje nad kilkoma kwestiami zidentyfikowanymi przez Whitakera. FAA zobowiązała producenta samolotów do przedstawienia planu naprawczego swoich problemów produkcyjnych do końca maja. Jak wyniki z oświadczenia Spółki:

Na podstawie audytu FAA, naszych przestojów jakościowych i niedawnego raportu ekspertów, wdrażamy natychmiastowe zmiany i opracowujemy kompleksowy plan działania w celu wzmocnienia bezpieczeństwa i jakości, oraz budowania zaufania naszych klientów i ich pasażerów.

Akcje Boeinga spadają. Inwestorzy tracą cierpliwość

Podsumowując czy jednak tak wielka Spółka ma cokolwiek wspólnego ze śmiercią swojego byłego pracownika? Trudno to sobie w ogóle wyobrazić, ponieważ brzmi to niewiarygodnie i nieprawdopodobnie. Niemniej jednak gdyby jednak ktokolwiek z tej firmy miał z tym powiązania, to byłby to jeden z największych skandali w branży lotniczej w historii. Widać jednak jak na dłoni, że coraz częstsze usterki w samolotach tej firmy nie należą do rzadkości, a stają się „normą”. Pytanie tylko, kiedy ta „norma” będzie powodem kolejnej katastrofy, na miarę katastrofy Ethiopian Airlines 302 oraz Lion Air. Przypomnijmy, że w obydwu katastrofach zawinił błędnie skonfigurowany system MCAS.

Źródło: Google

Czytaj również: Boeing pozwany przez akcjonariuszy! Za incydent z “drzwiami”

Dodatkowo trzeba zwrócić uwagę na fakt, że coraz gorsza renoma Boeinga wpływa na notowania na giełdzie, ponieważ akcje tej firmy nieprzerwanie spadają. A to odbija się na akcjonariuszach, którzy tracą powoli nadzieję na odzyskanie swoich pieniędzy. Zeznania Barnetta definitywnie mogłyby jeszcze bardziej zaszkodzić firmie. A tym samym wpłynąć na jeszcze większe spadki na giełdzie. Otóż akcje Boeinga spadły o 3% w poniedziałek po wiadomościach o przerażającym locie LATAM, straciły kolejne 4,5% we wtorek. Jest to drugi najgorszy wynik w indeksie S&P 500, zaraz po Tesli. I co najgorsze dla firmy – nic nie zapowiada poprawienia się tej sytuacji.

Boeing też już ma dość awarii MAXów i chce przejąć firmę… która za nie odpowiada

Znajdziesz nas w Google News

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button