Lot z włoskiej Pizy do szkockiego Glasgow Prestwick miał być rutynowym rejsem tanich linii. Jednak przerodził się w dramatyczny pokaz determinacji i profesjonalizmu pilotów. Z powodu szalejącego nad Szkocją sztormu Amy, samolot Ryanair próbował lądować aż czterokrotnie, a w końcowej fazie lotu brakowało już paliwa.
Samolot Ryanair cudem wylądował
Wszystko zaczęło się niewinnie, samolot Ryanair wystartował z Pizy zgodnie z planem, a pogoda nad Włochami i Francją nie zapowiadała problemów. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy Boeing zbliżył się do zachodnich wybrzeży Szkocji. W tym rejonie panował sztorm Amy, który przyniósł potężne podmuchy wiatru, ulewy i burze. W krótkim czasie widoczność nad lotniskiem Prestwick spadła poniżej dopuszczalnych norm, a kontrola lotów zamknęła podejścia. Piloci, mając nadzieję na poprawę warunków, postanowili krążyć nad lotniskiem, jednak sztorm nie ustępował.
Załoga Ryanaira podjęła więc pierwszą próbę podejścia do lądowania, która jednak zakończyła się niepowodzeniem z powodu silnego wiatru bocznego. Kolejne dwie próby również nie przyniosły skutku, a turbulencje były na tyle silne, że samolot w gwałtowny sposób kilkukrotnie zmieniał wysokość. Po trzeciej nieudanej próbie piloci otrzymali instrukcję, by spróbować w Edynburgu, gdzie warunki miały być lepsze. Niestety, gdy maszyna znalazła się nad stolicą Szkocji, sytuacja pogodowa pogorszyła się, widoczność spadła, a porywy wiatru uniemożliwiały stabilne podejście.
Czytaj też: Samolot Ryanair wpadł w silne turbulencje. Ranni członkowie załogi
W tym momencie paliwa było już na tyle mało, że piloci ogłosili stan awaryjny i aktywowali kod 7700, oznaczający zagrożenie bezpieczeństwa. To sygnał, który sprawia, że wszystkie inne samoloty w przestrzeni powietrznej muszą ustąpić pierwszeństwa jednostce w niebezpieczeństwie.
Bezpieczne lądowanie w Manchesterze
Kontrola ruchu lotniczego skierowała więc samolot Ryanair do Manchesteru, jedynego wówczas lotniska z akceptowalnymi warunkami pogodowymi. Tam, po ponad dwóch godzinach dodatkowego lotu, Boeing wreszcie bezpiecznie wylądował. Pasażerowie, choć zmęczeni i przestraszeni, zostali spokojnie ewakuowani z pokładu. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, choć relacje świadków w mediach społecznościowych wskazują, że w kabinie panowała napięta atmosfera. Wielu podróżnych mówiło o „najdłuższych minutach w życiu”, a niektórzy relacjonowali momenty, w których samolot tracił wysokość w wyniku potężnych podmuchów wiatru. Ostatecznie pasażerowie dotarli do miejsca docelowego dopiero następnego dnia rano.
#FR3418 from Pisa to Prestwick diverting to Manchester after landing attempts at Prestwick and Edinburgh. Squawking 7700 likely due to declaring a fuel emergency. https://t.co/xRdo1RYTpy pic.twitter.com/fklfaR585L
— Flightradar24 (@flightradar24) October 3, 2025
Co ciekawe, tego samego dnia w bardzo podobnych okolicznościach znalazła się inna maszyna. Wojskowy samolot transportowy Królewskich Kanadyjskich Sił Powietrznych wykonujący lot z Lublina do Glasgow Prestwick, także musiał zostać przekierowany do Manchesteru po tym, jak pogoda uniemożliwiła mu bezpieczne lądowanie w Szkocji. Maszyna również nadała kod awaryjny 7700, co pokazuje, jak ekstremalne były warunki atmosferyczne tego dnia.
CFC2955 from Lublin to Prestwick now also squawking 7700 and diverting. https://t.co/vI0X8AntpI pic.twitter.com/rJAM0qibY4
— Flightradar24 (@flightradar24) October 3, 2025
Czytaj też: Norweskie F-35 w Polsce! Sojusznik dotrzymuje swoich obietnic
Potężny sztorm Amy uderzył w północną i zachodnią część Wielkiej Brytanii w sobotę. Setki lotów zostało opóźnionych lub odwołanych, a służby meteorologiczne wydały ostrzeżenia najwyższego stopnia. Wiatr osiągał prędkość nawet 160 km/h, powodując chaos nie tylko w transporcie lotniczym, ale i w kolejowym oraz drogowym.
Polacy zamykają lotniska przez rosyjskie drony. A Rosjanie śmigają nad nami na wakacje





