
Masowe odejścia rosyjskich pilotów stają się poważnym ciosem dla lotnictwa cywilnego w państwie Putina. Z każdym dniem linie lotnicze Rossija – spółka zależna Aeroflotu – tracą kolejnych doświadczonych pilotów, którzy nie zamierzają dłużej godzić się na trudne warunki pracy, niskie pensje oraz kontrowersyjne decyzje kierownictwa. Choć oficjalnie wszystko działa „jak należy”, cała sytuacja może skończyć się katastrofą – dosłownie i w przenośni.
Masowe odejścia rosyjskich pilotów
Lotnictwo cywilne w Rosji od dawna boryka się z poważnymi problemami. Po wywołaniu wojny i w konsekwencji nałożeniu na państwo Putina zachodnich sankcji, dostęp do nowych samolotów i części zamiennych został drastycznie ograniczony. Uziemienie wielu maszyn i trudności z ich serwisowaniem to jednak tylko część problemu. Teraz dochodzi do tego poważny kryzys kadrowy, który szczególnie dotknął linie Rossija – masowe odejścia doświadczonych rosyjskich pilotów.
Czytaj też: Tak właśnie Rosja omija sankcje. Przemycają sprzęt Boeinga i Airbusa przez Indie
Oficjalnym powodem odejść są „zmiany organizacyjne”, lecz prawdziwe przyczyny leżą znacznie głębiej. Personel latający buntuje się przeciwko zaniżonym wynagrodzeniom, które nie przystają do skali odpowiedzialności, nadmiernej biurokracji i absurdalnym wymaganiom, np. obligatoryjnemu korzystaniu z systemu autoland, niezależnie od warunków pogodowych. Problemem jest także samo kierownictwo linii, które według pilotów w ogóle nie bierze pod uwagę ich opinii i nie przejmuje się bezpieczeństwem pasażerów.
Autopilot zamiast zdrowego rozsądku?
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów stało się wymuszanie stosowania procedury automatycznego lądowania (autoland) nawet w sytuacjach, gdzie doświadczenie pilota byłoby wystarczające. Praktyka ta ma poprawić statystyki, lecz według pilotów niesie ryzyko uzależnienia młodych załóg od technologii, której nie potrafią w pełni kontrolować. Według doniesień pilotów, wyłączenie autopilota podczas lądowania skutkuje konsekwencjami służbowymi.
Oczywiście linie lotnicze znalazły swoje chłopskorozumowe rozwiązanie, dzięki któremu masowe odejścia doświadczonych rosyjskich pilotów mają nie być już takim dużym problemem. Przewoźnik postanowił… awansować świeżo wyszkolonych pilotów na kapitanów po zaledwie kilku miesiącach. W tradycyjnych liniach taka funkcja zarezerwowana jest dla osób z wieloletnim doświadczeniem, potrafiących nie tylko obsłużyć maszynę, ale także zarządzać załogą i podejmować decyzje w sytuacjach kryzysowych. W Rosji najwyraźniej ważniejsza jest propaganda sukcesu.
Z linii lotniczych do szkoły pilotażu
Piloci, którzy odeszli, nie gryzą się w język. W wywiadach i mediach społecznościowych mówią wprost – Rossija przekształciła się w szkołę pilotażu, która prowadzi regularne rejsy pasażerskie. Krytykują politykę kadrową firmy i zwracają uwagę, że nie chodzi o złośliwość, lecz o realne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotniczego.
Czytaj też: Rosja nawet po wojnie nie ma co liczyć na inwestycje zagraniczne. Wiemy dlaczego
Mimo rosnącej fali rezygnacji i niezadowolenia, zarząd Rossiji pozostaje niewzruszony, a jego hasło przewodnie brzmi: „nikt nie jest niezastąpiony”. Firma nie przewiduje podwyżek, nie zamierza poprawić warunków pracy i nie wycofuje się z forsowania korzystania z autopilota. Wręcz przeciwnie – zwiększa presję, sugerując, że wszelkie przejawy sprzeciwu mogą mieć konsekwencje zawodowe.
Jeśli zarząd nie zmieni podejścia, a doświadczeni specjaliści będą nadal odchodzić, bezpieczeństwo rosyjskiego nieba stanie pod dużym znakiem zapytania. Być może to właśnie teraz waży się przyszłość całego sektora.