DrogowyTransport

Zakaz samochodów spalinowych nierealny! Europosłowie KO: Polaków nie stać na elektryki 

Obecne przepisy prowadzą do spadku konkurencyjności Europy, szczególnie w porównaniu do Chin

Unijny zakaz produkcji i sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 roku budzi coraz więcej kontrowersji. Europosłowie z Koalicji Obywatelskiej (KO) apelują o szybszą rewizję tego założenia, argumentując, że proponowane zmiany mogą drastycznie wpłynąć na europejski sektor motoryzacyjny. Oczekują, że przegląd regulacji nastąpi szybciej niż planowana data 2026 roku, ponieważ obecne przepisy, ich zdaniem, prowadzą do spadku konkurencyjności Europy, szczególnie w porównaniu do Chin.

Czy zakaz produkcji samochodów spalinowych jest realny?

Zdaniem wielu przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, zakaz samochodów spalinowych, który ma wejść w życie od 2035 roku, jest nierealistyczny. Andrzej Halicki, poseł do PE, wyraził obawy, że tak ambitne założenie nie tylko zaszkodzi europejskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu, ale także wpłynie na codzienne życie obywateli. 

Perspektywa zatrzymania produkcji samochodów spalinowych w 2035 roku jest kompletnie nierealna, jest sprzeczna z oczekiwaniami obywateli, ale także zabiłaby europejski przemysł motoryzacyjny, bo nie mamy alternatywnej produkcji, ale samochodami chcemy jeździć – mówi agencji Newseria Biznes Andrzej Halicki, poseł do Parlamentu Europejskiego z Platformy Obywatelskiej.

Czytaj też: Biopaliwo HVO100 dostępne na Orlenie! Ale nie w Polsce

Taka perspektywa oznacza, że europejski rynek motoryzacyjny może stanąć przed ogromnym kryzysem, co prowadzi do dalszej utraty konkurencyjności, zwłaszcza wobec chińskich producentów samochodów elektrycznych.

W trakcie debaty, która odbyła się z inicjatywy polskich europosłów, politycy podkreślali, że obecna sytuacja w sektorze motoryzacyjnym zagraża 14 milionom miejsc pracy w Europie. Polska, gdzie przemysł motoryzacyjny stanowi 8% PKB i zatrudnia prawie 200 tys. osób, może szczególnie odczuć negatywne skutki wdrażanych regulacji.

Marta Wcisło, posłanka do PE, zwróciła uwagę na ograniczoną dostępność infrastruktury niezbędnej do rozwoju samochodów elektrycznych. W Polsce, jak zauważa Wcisło, brakuje stacji ładowania, a liczba szybkich ładowarek jest zbyt mała, aby sprostać zapotrzebowaniu. To wszystko, w połączeniu z wysokimi kosztami zakupu pojazdów elektrycznych, sprawia, że zakaz samochodów spalinowych staje się trudny do osiągnięcia.

Kluczowe jest to, czego oczekują obywatele, mieszkańcy Unii Europejskiej, a oczekują aut funkcjonalnych, tanich, z odpowiednią infrastrukturą, czy to ze stacjami paliw, czy to z ładowarkami do doładowań. W Polsce nie mamy infrastruktury, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom, tych miejsc do ładowania pojazdów elektrycznych, w tym szybkich ładowarek, jest niezwykle mało, co też ma swoje przełożenie na atrakcyjność oferty i popyt. Dodatkowym argumentem jest cena elektryków, które są zbyt drogie, Polaków w większości nie stać na auta elektryczne – dodaje Marta Wcisło, posłanka do Parlamentu Europejskiego.

Konieczna zmiana podejścia

Obecne przepisy, wynikające z unijnego Zielonego Ładu, mają na celu redukcję emisji i promowanie ekologicznych rozwiązań. Jednakże europosłowie KO postulują, że wprowadzenie tych regulacji bez uwzględnienia realiów przemysłowych może doprowadzić do osłabienia całego sektora motoryzacyjnego w Europie. Wskazują, że potrzeba stworzenia równoległego Ładu Przemysłowego, który umożliwiłby płynne dostosowanie się firm do nowych regulacji, jest kluczowa dla zachowania miejsc pracy i konkurencyjności unijnej gospodarki.

Elżbieta Łukacijewska, posłanka do PE, zaznacza, że wyhamowanie produkcji silników benzynowych i diesla prowadzi do wyprowadzania niektórych fabryk z Europy do krajów, gdzie koszty produkcji są niższe. Przenoszenie działalności przez takie firmy jak Volvo czy Scania poza Europę nie sprzyja ochronie europejskich miejsc pracy.

Musimy chronić europejskie i polskie miejsca pracy, nie możemy pozwolić, aby i pieniądze, i miejsca pracy, a i wpływy do polskiego i europejskiego budżetu nam uciekały z powodu niezdrowej konkurencji, ale także z powodu nadmiernej biurokratyzacji i nadmiernej chęci dbania o środowisko, nie patrząc na możliwości i tempo dostosowania przemysłu, nie tylko motoryzacyjnego, do potrzebnych zmian i wysokich celów – mówi Elżbieta Łukacijewska.

Chińska konkurencja

Jednym z głównych zagrożeń dla europejskiego sektora motoryzacyjnego jest rosnąca konkurencja ze strony Chin. Dariusz Joński, europoseł z KO, zauważa, że Chiny, inwestując w rozwój nowoczesnych technologii, w tym elektromobilności, zaczynają dominować na rynku europejskim.

Europa trochę przespała ten czas, kiedy Amerykanie inwestowali m.in. w Teslę, w nowoczesne technologie, Chińczycy ściągali wzorce m.in. z Europy i też zaczęli produkować swoje nowoczesne samochody oraz sprzedawać je taniej – zauważa Dariusz Joński.

Czytaj też: Polska gospodarka jest europejskim liderem wzrostu. Nikt nie rozwijał się tak szybko jak my!

Politycy z KO zgodnie podkreślają, że ochrona miejsc pracy w Europie powinna stać się priorytetem dla instytucji unijnych. Nadmierna biurokratyzacja oraz zbyt szybkie tempo wprowadzania ekologicznych norm, bez uwzględnienia możliwości adaptacyjnych przemysłu, mogą prowadzić do dalszej utraty miejsc pracy oraz osłabienia europejskiej gospodarki.

Zdaniem europosłów z KO, unijny przemysł motoryzacyjny wciąż może pełnić kluczową rolę w rozwoju europejskiej gospodarki. Jednakże potrzebna jest szybka rewizja obecnych regulacji, aby firmy miały więcej czasu na dostosowanie się do zmian. Propozycje takie jak zakaz sprzedaży samochodów spalinowych czy redukcja emisji CO2 o 50% w nowych pojazdach mogą zostać złagodzone, jeśli instytucje unijne podejdą do tematu w sposób bardziej pragmatyczny.

Scholzowi został już tylko Orban… Unijne cła na chińskie elektryki ujawniły słabnące wpływy Berlina

Znajdziesz nas w Google News

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button