MorskiTransport

Czekacie na paczkę z Chin? No to nie mamy dobrych wiadomości…

Eksperci przewidują nadejście kolejnego cyklonu

Kontenerowce mają problem z przepłynięciem trasy wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Wszystko to z powodu ekstremalnych warunków pogodowych wywołanych przez cyklon na południu Afryki. Eksperci przewidują nadejście kolejnego cyklonu, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. 

Cyklon na południu Afryki paraliżuje żeglugę

Fale osiągające wysokość do dziesięciu metrów stanowią poważne zagrożenie dla statków przepływających wokół Przylądka Nowej Nadziei. Globalny przewoźnik CMA CGM poinformował, że kilka dni temu w wyniku sztormu duży kontenerowiec Benjamin Franklin stracił 44 kontenery u wybrzeży Republiki Południowej Afryki. Kolejne 33 kontenery na pokładzie zostały uszkodzone. Na szczęście statek nie odniósł żadnych uszkodzeń, a załoga nie ucierpiała.

Cyklon na południu Afryki dodatkowo opóźnia transport kontenerów z Azji do Europy i zwiększa zatory w portach. Wybór trasy wokół Przylądka Dobrej Nadziei w normalnych warunkach wydłuża czas żeglugi o co najmniej dwa tygodnie, ale obecne warunki wydłużają ten czas jeszcze bardziej, zwiększając koszty i powodując zakłócenia łańcuchów dostaw.

Czytaj też: Kolejne uderzenie w światową żeglugę! Gigant nie pozostawia złudzeń

Prognozy na ten tydzień wskazują na lekką poprawę, ale wciąż są niepokojące dla żeglugi, zwłaszcza jeśli chodzi o mocowanie kontenerów. Morze u wybrzeży Przylądka Dobrej Nadziei będzie bardzo wzburzone, z falami sięgającymi nawet 4 metry. Długoterminowo eksperci przewidują też nadejście kolejnego cyklonu, co jeszcze bardziej skomplikuje sytuację.

Firmy żeglugowe muszą teraz wprowadzać dodatkowe środki bezpieczeństwa, aby chronić swoje załogi i ładunki. Mocowanie kontenerów stało się kluczowym elementem, aby zapobiec dalszym stratom. Z powodu zakłóceń, niektóre firmy mogą rozważać alternatywne trasy, chociaż wiąże się to z dodatkowymi kosztami i czasem. Sęk w tym, że wybór krótszej trasy przez Kanał Sueski też nie jest dobrym rozwiązaniem.

Armatorzy omijają trasę

Wzrost liczby statków korzystających z trasy wynika z faktu unikania przez armatorów trasy przez Kanał Sueski. Przypomnijmy, że od wielu miesięcy jednostki korzystające z krótszej trasy przez Morze Czerwone są celem ataków jemeńskich rebeliantów Huti. Trasa wokół południowej Afryki jest dłuższa i kosztowniejsza, ale bezpieczniejsza. Problemy najbardziej dotykają transport kontenerowy, a wokół Przylądka Dobrej Nadziei żegluje obecnie niemal 700 statków.

Rebelianci Huti postrzegają siebie jako część „osi oporu” przeciwko Izraelowi, USA i Zachodowi. Od listopada rebelianci stale przeprowadzają ataki na statki, które według nich są powiązane z Izraelem. Rebelianci mijają się jednak z prawdą, a ich celem może być dowolna jednostka pływająca po okolicy.

Ataki Huti na statki handlowe skłoniły wiele firm żeglugowych do omijania tego szlaku wodnego, przez który przechodzi około 12% światowego handlu morskiego. Działania te, choć motywowane politycznie, mają realne konsekwencje dla międzynarodowej żeglugi i bezpieczeństwa załóg. Coraz więcej statków, zamiast korzystać z Kanału Sueskiego, wybiera dłuższą trasę wokół kontynentu afrykańskiego. Sandra Baniak, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich, podkreśla, że wybór alternatywnej trasy wokół Przylądka Dobrej Nadziei wydłuża czas transportu, co z kolei przekłada się na wzrost cen importowanych produktów i surowców energetycznych.

Większość armatorów, zarówno statków kontenerowych, jak i tankowców, spodziewa się, że ta sytuacja będzie trwała dłużej. W związku z atakami Huti i tym, że statki musiały być przekierowywane wokół Przylądka Dobrej Nadziei, wzrastały stawki kontenerów i frachtu morskiego i to też w pewien sposób miało przełożenie na wzrost stawek cen produktów finalnych. Niemniej większość przedsiębiorców decyduje się na zamawianie większej ilości towarów w ramach przechodzenia na model „just in case”, co powoduje, że nie jest to aż tak bardzo odczuwalne dla konsumentów – zaznacza analityczka OSW.

Kim są Huti?

Huti to polityczno-militarny ruch działający głównie w północno-zachodniej części Jemenu, składający się z plemion zajdyckich, wyznających odłam szyizmu. Choć rebeliancki stanowią mniejszość religijną, mają znaczący wpływ na lokalną politykę. Huti coraz częściej uznawani są za organizację terrorystyczną, także przez kraje muzułmańskie.

Czytaj też: Wojna handlowa. Chiny uderzą jednocześnie w USA, UE, Japonię i Tajwan

Oprócz ataków rakietowych, międzynarodowa społeczność zarzuca Huti także przeprowadzanie ataków pirackich, przede wszystkim w rejonie Morza Czerwonego, Zatoki Adeńskiej oraz u wybrzeży Rogu Afryki. Oni sami definiują się jako organizacja antysyjonistyczna, antysemicka oraz antyamerykańska.

Rebelianci Huti twierdzą, że ich ataki na statki na Morzu Czerwonym to wyraz solidarności z Palestyńczykami i Hamasem, islamską grupą kontrolującą Strefę Gazy, w ich wojnie przeciwko Izraelowi. Rebelianci twierdzą, że atakują jedynie statki związane z Izraelem, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią, jednak nie jest to prawdą. Zapewnili, że łaskawie rozważą zakończenie ataków rakietowych na międzynarodową żeglugę w Morzu Czerwonym, ale tylko wtedy, gdy Izrael wycofa się ze Strefy Gazy.

Huti zaatakowali ukraiński statek z polską załogą! Są ofiary!

Znajdziesz nas w Google News

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button