W sobotę Mediterranean Shipping Company (MSC) oraz CMA CGM, dwie główne firmy żeglugowe, ogłosiły wstrzymanie rejsów przez Morze Czerwone. Wcześniej na taki ruch zdecydowały się Maersk i Hapag-Lloyd. Decyzja ta jest reakcją na ataki przeprowadzone przez jemeńskie siły zbrojne, które w piątek zbombardowały dwa statki zmierzające do Izraela. Ta sytuacja stanowi kolejny etap eskalacji napięć w regionie, mających wpływ na globalny transport morski.
Bezprecedensowe działania firm żeglugowych Decyzja MSC i CMA CGM o wstrzymaniu rejsów jest bezprecedensowa. Wcześniej podobne kroki podjęły już inne duże firmy, jak Maersk i Hapag-Lloyd. Te działania podkreślają rosnące obawy o bezpieczeństwo w regionie, gdzie konflikt jemeński wpływa bezpośrednio na międzynarodowy transport morski.
Wzrost kosztów i zmiana tras żeglugowych Jako konsekwencja tych wydarzeń, koszty transportu morskiego w regionie Morza Czerwonego gwałtownie wzrosły. Firmy żeglugowe są zmuszone do szukania alternatywnych tras, co wiąże się z dodatkowymi kosztami i wydłużeniem czasu dostaw. To z kolei wpływa na globalny łańcuch dostaw i ceny towarów.
Międzynarodowe reperkusje i bezpieczeństwo żeglugi Międzynarodowa społeczność zaniepokojona jest rosnącym zagrożeniem w rejonie Morza Czerwonego. USA i ich sojusznicy aktualnie rozważają utworzenie siły zadaniowej, która ma na celu ochronę żeglugi w tym regionie. Jednakże istnieje realne ryzyko, że takie działania mogą prowadzić do dalszej eskalacji konfliktu. A to z kolei może skutkować zwiększeniem napięć w już i tak niestabilnym regionie.
Eskalacja konfliktu w Jemenie i jego wpływ na żeglugę. Maersk zawiesza rejsy na Morzu Czerwonym
16 grudnia nastąpił znaczący wzrost napięć na Morzu Czerwonym, co doprowadziło do decyzji o zawieszeniu przepraw przez dwa kolejne duże przedsiębiorstwa żeglugowe, zwiększając łączną liczbę firm do czterech. MediterraneanShippingCompany (MSC) i CMACGM, włosko-szwajcarska i francuska firma żeglugowa, ogłosiły swoją decyzję w sobotę. Było to zaledwie dzień po atakach sił zbrojnych Jemenu na dwa statki zmierzające do Izraela, które miały miejsce 15 grudnia.
Z kolei dzień wcześniej, w piątek, inne duże firmy żeglugowe – Maersk i Hapag–Lloyd – również postanowiły wstrzymać operacje na Morzu Czerwonym. W wyniku tego, siły morskie Jemenu przeprowadziły ataki rakietowe na dwa statki kierujące się do Izraela, używając w tym celu rakiet morskich. Zaatakowane zostały dwa kontenerowce – MSCAlanya i MSCPalatiumIII – co zostało potwierdzone w oficjalnym oświadczeniu armii jemeńskiej.
Duński gigant Maersk w wyniku ostrzału swoich statków przez Huti zawiesza rejsy kontenerowców przez M. Czerwone i dalej kanał Sueski.
Dodatkowo 14 grudnia Sanaa ogłosiła, że przeprowadziła atak dronem na statek MaerskGibraltar, który również zmierzał do Izraela. Kilka dni wcześniej, jemeńskie siły morskie wystrzeliły pocisk na norweski statek transportujący ropę naftową, zmierzający do izraelskiego portu w Aszdod. Co więcej, w zeszłym miesiącu siły Sanaa przechwyciły statek związany z Izraelem, odholowując go na wybrzeże Jemenu.
Działania międzynarodowe w odpowiedzi na konflikt. Huti coraz bardziej bezczelne
W wyniku działań jemeńskich sił morskich na rzecz Palestyny, koszty żeglugi na Morzu Czerwonym gwałtownie wzrosły. W rezultacie, firmy żeglugowe, w tym izraelskie, muszą korzystać z droższych tras omijających. Wcześniej w tym miesiącu, izraelska firma Zim zaczęła omijać trasę wokół Afryki, dostosowując się do zmian.
Dodatkowo, premie za ryzyko wojenne dla statków w niebezpiecznych obszarach wzrosły do 0,2% wartości statku. Jest to znaczny wzrost w porównaniu do 0,007% w poprzednim tygodniu. Według szacunków oznacza to „dziesiątki tysięcy dolarów dodatkowych kosztów” za siedmiodniową podróż, informuje Reuters.
❗️ Kolejny statek płynący do #Israel 🇮🇱 oberwał od jemeńskich #Houthi. Tym razem padło na norweski tankowiec. Komunikat rzecznika sił Huti Yahya Sari: Nie uciekaliśmy się do ataku na norweski statek załadowany ropą, dopóki jego załoga nie odrzuciła wszystkich sygnałów… pic.twitter.com/wDYVnEU5Mx
Na podkreślenie tego, jak poważne mogą być konsekwencje tych zmian, DuncanPotts, były wiceadmirał brytyjskiej marynarki wojennej, stwierdził 12 grudnia, że:
Te ataki mają potencjał stać się znacznie większym globalnym zagrożeniem strategiczno-ekonomicznym, niż tylko regionalnym zagrożeniem geopolitycznym.
W reakcji na te wydarzenia doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, Jake Sullivan, potwierdził plany Waszyngtonu. Wynika z nich, że Stany Zjednoczone zamierzają utworzyć siły zadaniowe marynarki wojennej wraz ze swoimi sojusznikami. Wszystko po to, aby chronić izraelską żeglugę na Morzu Czerwonym. Z tego powodu minister obrony Iranu, MohammedRezaAshtiani, powiedział 14 grudnia, że taka siła mogłaby napotkać „nadzwyczajne problemy”.
Ashtiani stwierdził, że:
Jeśli podejmą taki nieracjonalny krok, będą musieli stawić czoła nadzwyczajnym problemom. Nikt nie może podejmować działań w regionie, w którym dominujemy — jak przekazał ISNA.
Przewidywane długotrwałe skutki dla bezpieczeństwa morskiego
W ostatnim miesiącu jemeńskie siły przejęły jeden statek związany z Izraelem i przeprowadziły ataki morskie na co najmniej dwa inne statki. Sanaa zobowiązała się również, że do czasu zapewnienia dostępu do żywności i leków dla Gazy, będzie uniemożliwiała przejście statkom zmierzającym do Izraela. Jak poinformował Abdel Malik al-Ajri, członek biura politycznego Ansarallah, 13 grudnia:
Nie ma innego sposobu na zapobieżenie eskalacji oprócz dążenia do stałego zawieszenia broni w Strefie Gazy. Nawet jeśli wszystkie floty morskie na Ziemi zgromadzą się na Morzu Czerwonym, nie zapewnią bezpieczeństwa Izraelowi, izraelskim statkom, ani żadnym statkom zmierzającym do [Izraela] – dodał jemeński urzędnik.
Oprócz zagrożenia ze strony Jemenu dla izraelskiej żeglugi, siły morskie Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej (IRGC) są znane z wyraźnej obecności na Morzu Czerwonym. „Wszystkie kraje są obecne w regionie, ale ten region należy do nas i dominujemy w nim„, powiedział Ashtiani mediom irańskim.
Z powodu rosnącej liczby ataków ze strony Huti z Jemenu, BP wstrzymuje transport przez Morze Czerwone.
W obliczu rosnących napięć na Morzu Czerwonym oraz decyzji kolejnych firm żeglugowych o zawieszeniu operacji pojawia się pytanie. Jakie będą długofalowe konsekwencje tych zdarzeń dla globalnej gospodarki i międzynarodowego bezpieczeństwa?
Nie ma bowiem wątpliwości, że w obliczu wzrastających kosztów żeglugi i zwiększającej się niepewności bezpieczeństwa na kluczowych szlakach handlowych, jesteśmy zmuszeni do głębokiej refleksji. Wszystko to dlatego, że obecnie świat stoi przed wyzwaniem dostosowania się do zmieniających się realiów geopolitycznych. Czy zatem te zmiany przyniosą trwałą redefinicję strategii handlowych i logistycznych na arenie międzynarodowej? Jest to pytanie, którego odpowiedź może odsłonić nowy kształt globalnych relacji i zależności w przyszłości. Niemniej jednak na odpowiedź będziemy musieli poczekać jeszcze przez jakiś czas.