Ukraina zablokowała transport kolejowy z Chin! Kijów stawia żądania
Transport kolejowy z Chin został zablokowany przez decyzję polityczną Kijowa. W wyniku bezprecedensowego działania ukraińskiego rządu pociągi z Państwa Środka muszą wykonywać trasę przez Terminal Małaszewicze. Tym samym opóźnienia wynoszą nawet 3 tygodnie, a sami kolejarze natrafiają na ogromne problemy po białoruskiej stronie. Czego tak naprawdę chce nasz sąsiad i skąd ten szantaż?
Dlaczego transport kolejowy z Chin został zablokowany?
Jak informuje Rzeczpospolita, Ukraina zaczęła blokować od tygodnia pociągi z Chin. Szantażuje również polski rząd do ustępstw, których jednak nie można spełnić. I to z winy samego Kijowa.
Zachowanie naszego wschodniego sojusznika jest jednak niejasne i niezrozumiałe. Tym bardziej że ze względu na blokadę, transport kolejowy z Chin musi przejeżdżać przez Terminal Małaszewicze. A to z uwagi na wrogi stosunek do Polski rządu w Mińsku jest bardzo niebezpieczne oraz znacznie wydłuża logistykę towarów. Według „RZ” opóźnienia transportu przez Białoruś wynosi nawet 3 tygodnie.
Zobacz również: Nowy Jedwabny Szlak zagrożony? Chiny blokują pociągi towarowe do Europy
I choć sytuacja ma miejsce dopiero od tygodnia, to i tak spółka PKP LHS, która regularnie pokonuje trasę operatorską ze Sławkowa w województwie śląskim do Państwa Środka, ma dość spory problem. Pokonanie trasy wynosi zaledwie 12-14 dni, co w dobie pandemii jest bardzo istotne. Wszystko dlatego, że jadąc tą trasą, do przeładunku dochodzi tylko w na granicy Chin i Kazachstanu. Natomiast jadąc trasą północną, przeładunek odbywa się właśnie Małaszewiczach, co już samo w sobie jest problematyczne.
Niemniej jednak wygląda na to, że mamy odpowiedź, dlaczego transport kolejowy z Białorusią jeszcze nie został zablokowany. Wszystko przez szantaż Kijowa, który żąda 200 tysięcy zezwoleń dla samochodów transportowych.
W tym roku Polska przekazała wschodniemu sąsiadowi 160 tysięcy zezwoleń i tyle samo otrzymała. Problem tylko w tym, że dla Kijowa jest to liczba niewystarczająca i zamierza pozwać Polskę do Brukseli. Wszystko przez „ograniczenie handlu zagranicznego„, który według ukraińskich decydentów powoduje zastoje w gospodarce krajowej.
Zobacz również: Co dalej z ruchem kolejowym między Polską a Białorusią?
Transport kolejowy z Chin zablokowany przez Ukrainę. Polska odpowiada na szantaż
Według wiceministra infrastruktury Rafała Webera o żadnej celowej blokadzie polskiego rządu nie może być mowy. Okazuje się, że to wina Ukrainy, która wciąż nie dostosowała tras transportowych do warunków bezpieczeństwa i poprawy infrastruktury drogowej:
To zadanie spoczywa na obu państwach. Ustaliliśmy memorandum dotyczące dobowej liczby pojazdów mających przekraczać cztery drogowe przejścia graniczne – Dorohusk, Korczowa, Medyka, Hrebenne. Niestety, nie osiągamy nawet 80 proc. zakładanej liczby.
W Korczowej od 2016 roku po polskiej stronie jest pusty terminal do odprawy ciężkich pojazdów. Czeka na otwarcie takiego samego terminalu po stronie ukraińskiej
Nowy Jedwabny Szlak zagrożony?
Co więcej, sam proces zezwoleń krajowych ma na celu wyrównanie szans przewoźników po obu stronach granicy. Ma również zmotywować obydwie strony do ciągłych modernizacji i poprawiania warunków transportowych. Niemniej jednak przejścia graniczne na Ukrainę są nader często przeładowane, a kierowcy muszą czekać wiele godzin na odprawy i kolejki. To, jak wskazują polscy decydenci, jest istotnym czynnikiem do braku możliwości udostępnienia kolejnych zezwoleń.
Zobacz również: Kryzys na rynku nieruchomości w Chinach wpływa na ceny stali
Sprawa zatem niestety stoi w miejscu, ponieważ obydwie strony nie zamierzają ustąpić. A to z kolei wpłynie na kolejne zatory i problemy związane z logistyką towarów z Dalekiego Wschodu.
Znajdziesz nas w Google News
4 Komentarze